KRÓLIKI...

...czyli nie tylko o tym, jak trafiliśmy z lasów do mieszkań.

przecież Długoszem nie jestem ...a teraz będzie troszkę historii
mojego króliczego rodu...
       
 

z fotela będzie mnie lepiej słychaćTak na dobrą sprawę to nie jest pewne z kim jesteśmy, jako Rząd tak naprawdę spokrewnione - bo na pewno nie z gryzoniami!!! - o czym możecie przeczytać w dziale poświęconym gryzoniom. Ostatnio słyszałam, że moi wykopaliskowi przodkowie mogli być blisko spokrewnieni z... ówczesnymi hipopotamami, czy jak się wówczas te stwory zwały. Może i tak było, tylko że nam pozostała ogólnorodzajowa awersja do wody (zwłaszcza głebokiej ;-)  ).
          Z czasów współczesnych dwunogom (bo my, króliki byłyśmy na pewno na Ziemi przed nimi) wiadomym jest, że po ostatnim zlodowaceniu przetrwałyśmy tylko na Półwyspie Pirenejskim i w Północnej Afryce, chociaż wcześniej można było nas spotkać podobno w całej Europie! I od naszej fenickiej nazwy "tsapan" lub "shaphan" (co ponoć znaczy królik) wzięła swe miano Hiszpania. A to dlatego, że feniccy żeglarze na tym półwyspie spotykali całe stad moich pra-pra-dziadów, z których (o zgrozo!!!) robili sobie zapasy na długie rejsy po Morzu Śródziemnym. I jeszcze przez wiele stuleci byliśmy traktowane jako zaspokajanie tych najniższych, podstawowych potrzeb człowieka... ale po kolei. Pierwsze próby naszego udomowienia prowadzono właśnie w Hiszpanii prawie 2200 lat temu. Początkowo były to ogrodzone tereny, zamieszkałe przez królicze kolonie, które były dokarmiane przez opiekujących się nimi (w wiadomym celu!) ludzi. Zbyszek opowiadał, że taką hodowlę widział jeszcze nie tak dawno, w 1999 roku we wsi Rzepedź, w Bieszczadach. Króliki bytowały na dość sporym, ogrodzonym terenie, przez który przepływał mały potoczek i było tam mnóstwo trawy i innych ziół. Futrzaki miały tam porobione małe zadaszenia, ale i tak było widać wykopane w ziemi norki. W tej samej formie hodowali nas już starożytni Rzymianie. Hodowle te, zwane "leporaria" były swoistymi spiżarniami, a także terenem łowieckim dla rzymskich matron, którym nie pozwalano polować na groźniejsze zwierzęta. Prawdziwe udomowienie zaczęło się dopiero w średniowieczu, gdy francuscy zakonnicy, traktujący królicze mięso jako pokarm postny, zaczęli nas hodować w przyklasztornych klatkach. Pierwsze zapiski o tym procederze pojawiły się w kronikach w połowie XII wieku, chociaż niektóre źródła podają, że w Polsce, na potrzeby dworu królewskiego hodowano nas już w X wieku. W wieku XIII odnotowano już wiele barwnych odmian moich przodków. Lecz prawdziwy rozwój króliczych hodowli nastąpił w XVIII i XIX stuleciu. W wieku XVIII odnotowano pierwsze zmianki o polskiej odmianie: białej z czerwonymi oczami. W XIX wieku powstają w Europie liczne hodowle królików, co skutkuje pojawieniem się nowych ras i odmian.
Natomiast z dzikimi królikami w Europie Środkowej sprawa była nieco inna... to zbiegowie z hodowli zakładali własne kolonie, które następnie, wskutek naturalnej ekspansji obejmowały w swe posiadanie coraz to nowe tereny. A wydawać by się mogło, że byłyśmy tu od niepamiętnych czasów...
Zresztą nasza ekspansywność, wynikająca z dużego zamiłowania do reprodukcji (w stanie naturalnym w ciągu roku jedna para może mieć 5-6 miotów do 12 młodych w każdym!) przyczyniła się do naszego nieszczęścia. Przy tak dużej plenności króliczego rodu w pewnym momencie, w niektórych rejonach zaczęliśmy stanowić konkurencję dla hodowanych przez człowieka zwierząt. I dlatego do walki z nami wykorzystał śmiertelnie niebezpieczne dla nas wirusy myksomatozy - ale o tym będzie w innym miejscu.
     ale mnie zmęczyła ta przemowaCo do króliczków miniaturowych ... to jesteśmy zaliczane do tak zwanych ras amatorskich, bo nie ma z nas żadnego materialnego pożytku - nie dajemy wełny ani mięsa, a skórki są przecież takie malutkie. Wielkością jesteśmy zbliżone do naszych dzikich przodków, które ważą około 1,5-2 kg przy długości ciała 40-50 cm. Oczywiście, że wśród miniatur występują osobniki o wadze nie przekraczającej 1 kg jak i też miniaturowe króliczki zwisłouche, zwane baranami lub lopami, których waga może wynosić ponad 3 kg. I nie pytajcie mnie ile powinna ważyć "prawdziwa" miniatura, gdyż jest to zależne od bardzo wielu czynników. Uważam, że kochany króliczek może ważyć tyle ile waży (o ile oczywiście nie jest przekarmiony), a im jest większy, tym więcej jest miejsca do głaskania i ciałka do przytulania ;-).
 
Powrót



mamy również krewniaków nie...nie... nie jesteśmy krewniakami