ZWYCZAJE...
...czyli trochę o króliczych
sprawach i sprawkach...

ja wam pokażę a właściwie co lubimy, a czego nie, jak traktujemy swoich i obcych...
       
 
leżakowanie w kuwecie

      No cóż, aby mówić o naszych zwyczajach muszę się odnieść do moich dzikich przodków. Bo pomimo tego, że jesteśmy udomowione od przeszło tysiąca lat (...to o moich krewniakach użytkowych), to wiele nawyków i zachowań, nam króliczkom miniaturowym, po przodkach pozostało.


Znaczenie.Jesteśmy, tak jak nasi dzicy krewniacy, zwierzątkami stadnymi i w pojedynkę czujemy się bardzo źle. Fajnie jest, jak nasze dwunogi dadzą się nam podporządkować i będą stanowić namiastkę króliczego stada. Oczywiście, że w takim stadzie prym musi wieść uszata istota, bo przecież inaczej być nie może. Jeśli już kogoś lub coś zaakceptujemy, po wcześniejszym dokładnym rozpoznaniu za pomocą wzroku, słuchu, węchu, dotyku a czasem i smaku (oj, lubimy spróbować ząbkami, nie tylko jedzonko), to bierzemy to w swoje posiadanie pocierając to coś (lub kogoś) bródką, pod którą mamy umieszczone gruczoły zapachowe (dla większości dwunogów niewyczuwalne). I takie znakowanie powtarzamy co jakiś czas, aby ewentualny intruz wiedział, czyja to jest własność, a oznaczony w ten sposób dwunóg miał świadomość przynależenia (toż to prawdziwy zaszczyt) do naszego stada. Nasi dzicy bracia tak znaczą członków swego stada jak i zajmowane terytorium, pocierając ("bródkując") gałązki na skraju zajmowanego obszaru. Drugim sposobem znaczenia terytorium jest pozostawianie na jego granicach suchych bobków (kału) i dla lepszego jego oznaczenia, spryskanie go moczem, ale takim mocno "aromatycznym". Pamiętam, jak kiedyś do moich dwunogów przyszła ich koleżanka, która miała w domu kota (ja oczywiście o tym nie wiedziałam). Czując obcy, nieznany zapach poczułam się na swoim terenie troszkę zagrożona, więc czym prędzej całą drogę, od drzwi pokoju do mojej klatki, usłałam bobkami. Kot oczywiście nie przyszedł - bo dokładnie oznakowałam swoje terytorium! Natomiast jak do mnie przychodziła moja koleżanka, Viva - to naszym ulubionym zajęciem było bieganie do klatki tej drugiej i... sikanie na ściółkę. Albo bobkowanie przed jej klatką... Samczyki potrafią ponoć obsikiwać nogi swoich opiekunów, żeby inne króliki wiedziały, czyją własnością jest ten dwunóg. Tę historię czytał mi Zbyszek na stronie Domowego Zwierzyńca Samce dzikich królików podobno granice swego rewiru znaczą również krwią... brr, jakie to okropne, ale w obronie własnego terytorium są gotowe walczyć z intruzami przy pomocy zębów i pazurów.

Hierarchia. W każdej rodzinie ktoś musi rządzić, w króliczej jest tak samo. Kolonia (stado, rodzina) zamieszkująca jeden obszar (rewir) jest ściśle zhierarchizowana. Na czele stoi para "królewska", zajmująca centralne, najlepsze miejsce terenu (czasami jest to pagórek, z którego król może kontrolować swoje włości); im dalej od centrum, tym niżej w króliczej społeczności stoi dany osobnik. Królicze pary zamieszkujące obrzeża kolonii narażone są na największe niebezpieczeństwo, dlatego ich szanse na wyprowadzenie młodych są najmniejsze. I chociaż podobno króliki w swych związkach są monogamiczne, to "król" pozwala sobie pokrywać samiczki należące do "poddanych" - żaden z poddanych nie odważy się natomiast posiąść "królowej". Samiec znajdujący się niżej w hierarchii będzie schodził z drogi temu, który stoi ponad nim. Nie dziwcie się zatem moje dwunogi, że Wasz pupilek ustanowi swoją strefę wpływów. Oczywiście będzie zmierzał do tego, by to on był najważniejszym królikiem w domowym stadzie. I raczej trudno go będzie od tego odwieść. Potrzeba bycia przywódcą jest tak silna dla tych małych stworzonek, że inaczej być nie może. I tak, jak w króliczym stadzie ktoś będzie stał niżej od Króla (Królowej), a jeszcze ktoś inny będzie przez Jego Króliczą Mość ledwie tolerowany. A przywoływanie nieposłusznych do porządku może odbywać się za pomocą przednich łapek (uderzanie podwładnego) lub, gdy klapsy nie skutkują, ząbkami (oj, takie uszczypnięcia bywają dość bolesne).

Koprofagia czyli zjadanie kału. Dla wielu opiekunów może się to wydać wręcz obrzydliwe, ale my, króliczki (i jeszcze parę innych gatunków zwierząt), aby móc przeżyć, musimy zjadać własne odchody. Ale po kolei. Podstawą króliczej diety jest pokarm roślinny, o niskich wartościach odżywczych, a do tego jeszcze bardzo często trudno strawny. Pamiętajmy, że nasi przodkowie żyli w suchym i gorącym klimacie Półwyspu Iberyjskiego, gdzie o soczystą, smakowitą zieleninkę było raczej trudno. Z konieczności odżywiali się suchymi częściami roślin, twardymi i ciężkimi do strawienia. W drodze ewolucji wykształcili sobie swoisty system trawienia, polegający na dwukrotnym przejściu pokarmu przez układ pokarmowy. Pobrany przy pomocy ostrych jak brzytwa siekaczy i rozdrobniony stale rosnącymi zębami trzonowymi pokarm dostaje się do żołądka, gdzie ulega trawieniu. Ale nie wszystkie składniki pokarmu zostają strawione. I taka "mieszanina" różnych substancji przesuwana jest przez dwunastnicę do jelita cienkiego (liczącego do 350 cm długości). Enzymy trawienne dwunastnicy i sok trzustkowy zapewniają dalszy rozkład substancji pokarmowych, tak by mogły być wchłonięte przez śluzówkę jelita cienkiego i rozprowadzone za pomocą układów krwionośnego i limfatycznego po całym organiźmie króliczka. Dalej treść pokarmowa przechodzi do jelita grubego, którego najważniejszym elementem jest odcinek zwany jelitem ślepym. Tam, saprofityczne bakterie i pierwotniaki dokonują rozkładu niestrawionych składników pokarmu (zwłaszcza włókien roślinnych). Efektem tej "współpracy" jest "kał nocny" zwany też cekotrofami, w niczym nie przypominający suchych i twardych bobków, składających się wyłacznie z niestrawnych resztek pokarmu. Cekotrofy mają postać grudek o konsystencji mazistej, otoczone są śluzową otoczką i posiadają swoisty, kwaśny zapach. W normalnych warunkach opiekun nie powinien widzieć tego kału, gdyż króliczek wyjada go wprost z odbytu, wprowadzając dzięki temu do organizmu znaczne ilości witamin i mikroelementów.
          NIE WOLNO POD ŻADNYM POZOREM ZABRANIAĆ FUTRZAKOWI WYKONYWANIA TEJ CZYNNOŚCI!!!
Jeśli jednak zdaża się, że królik pozostawia nie zjedzone cekotrofy, to może to świadczyć m.in. o zbyt obfitej diecie. Należy wówczas ograniczyć ilość paszy teściwej w codziennej porcji karmy a zwiększyć udział siana. Jeśli zapach cekotrofów odbiega od "normalnego" to może to wskazywać na początek procesu chorobowego w układzie trawiennym. Również kuracja antybiotykowa lub sulfamidowa (mają bardzo niekorzystny wpływ na mikroflorę króliczego przewodu pokarmowego) może spowodować takie zmiany w składzie cekotrofów, że królik nie będzie się nimi interesował. Wówczas należy wzbogacić króliczą dietę o witaminy, zwłaszcza z grupy B i podawać kultury bakterii acidofilnych (np. Lakcid, Trilac, Lacidofil).
Powrót



a jest w czym wybierać w czymś trzeba mieszkać króliczka można oswoić króliczek wymaga troskliwej opieki